W formule prezydenckiego ułaskawienia mamy słowa „przebaczamy i puszczamy w niepamięć”. To oczywiście odnosi się do samego czynu, a nie do konkretnego wyroku.
W akcie łaski nie „przebacza się” przecież i nie „puszcza w niepamięć” sędziemu, który wydał wyrok, ale „przebacza się” i „puszcza w niepamięć” sprawcy cały jego czyn, co czyni wszelkie postępowania jego dotyczące bezprzedmiotowymi.
W związku z tym wszystkie późniejsze orzeczenia mogłyby jedynie odnosić się do kwestii winy oskarżonych, w zakresie orzekania o karze powinno się tylko umorzyć się postępowanie. Orzekanie o winie byłoby natomiast zasadne tylko z uwagi na ewentualną wolę „oczyszczenia dobrego imienia” osób, które zamiast ułaskawionymi wolałyby być niewinnymi.
Dla sądu wykonawczego sprawa powinna być natomiast jasna – umorzenie postępowania, bo nie może być mowy o żadnej karze do wykonania.
To rozumowanie, zastosowane przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego jest nie tylko bardzo eleganckie – widać w nim także doktrynalny wysiłek i rękę wyciągniętą do zgody. Gest skierowany do sądów wcześniej orzekających i do wszystkich, politycznych stron sporu.
Niestety, gest zgody odrzucono. Teraz następuje spirala eskalacji.